Transardynia: gravelem przez góry i wybrzeże Sardynii

28 SIERPNIA 2024 | JULIA TRZYSZCZYK

O koncepcji trasy Transardynia dowiedzieliśmy się z relacji Tristana Bogaarda i jego przyjaciół, którzy pokonali ją w 2021 roku i dokładnie opisali na stronie bikepacking.com (pierwszym twórcą trasy jest Giorgio Pupillo). Oryginalna trasa Transardynia wiedzie wyłącznie przez góry, często w bardzo skalistym terenie, w którym trudno poruszać się nawet na rowerze MTB. Szlak nie jest oficjalny ani bardzo popularny i nikt nie dba o jego utrzymanie. W wielu miejscach to hike-a-bike, dlatego postanowiliśmy stworzyć alternatywną, „szybszą” wersję trawersu przez wyspę, który będzie wykonalny w trakcie tygodniowego urlopu, przejezdny w całości na gravelowych rowerach, urozmaicony pod względem widokowym, nie będzie wymagał zabierania namiotu i pchania roweru. Taka właśnie jest ta wersja Transardinii: są góry, morze, małe włoskie miasteczka, piękne widoki i pyszne włoskie jedzenie.

Biker on gravel road with scenic background
Close-up of gravel bike with gear
Biker riding through rugged terrain
Bikepacking gear laid out on the ground
Scenic view of a gravel path with bike in the distance

Podsumowanie trasy

Dystans: ok. 400 km

Przewyższenie: 6800 m

Liczba dni: 5

Najlepszy czas na wyjazd: od marca do maja, od września do listopada

Zakwaterowanie: Hotele, opcjonalnie namiot

Jedzenie: na jeden dzień

Skala trudności: 5/10

Powrót do punktu początkowego: pociąg z Olbii do Cagliari: TrenItalia.

Pomysły na przechowywanie pudeł po rowerach: hotel w Cagliari (pierwsza i ostatnia noc pobytu), serwis Green Bike w Cagliari, przechowalnie bagażu

Nasi podróżnicy: @juliatrzyszczyk, @krystianwagnerr

Dzień 0

Na Sardynię przylatujemy 9 marca 2024 równo o północy, lotnisko w Cagliari jest już trochę opustoszałe, a my z dwoma wielkimi pudłami w środku nocy musimy jakoś dostać się do centrum, gdzie mamy zarezerwowany hotel. Teoretycznie moglibyśmy pojechać autobusem o 1:00, ale nie chcemy jeszcze bardziej skracać i tak krótkiego czasu na sen, dlatego jedziemy większą taksówką za ok. 25 euro. Śpimy w Baco B&B, z właścicielem, Cosimo, pisałam na AirBnb, żeby zapytać o możliwość pozostawienia w jego hotelu pudeł, w których przywieźliśmy rowery. Zgodził się, dlatego pierwszy i ostatni nocleg na Sardynii spędzamy w tym samym hotelu, równocześnie rozwiązując odwieczny problem podróżowania z rowerem, czyli gdzie zostawić pudła/walizki w trakcie bikepackingu.

Dzień 1: Cagliari – Armungia (83 km, 1700 up)

Zanim definitywnie ruszymy, podjeżdżamy do Decathlonu, żeby kupić butlę z gazem, na wypadek spania w namiocie (w którym, jak się później okaże, nie będziemy spać). Bez problemu można kupić mniejsze lub większe butle za kilka euro. Wyjeżdżamy z miasta na piękną szutrową drogę, która prowadzi nas z poziomu morza na 660 m n.p.m. Zdobywając wysokość, droga robi się jednak coraz bardziej górska. Zniechęceni tym faktem, ale też deszczem i coraz późniejszą godziną, mimo chęci podążania za oryginalnym trackiem Transardynii, modyfikujemy go, aby zdążyć przed zmrokiem do miejsca naszego noclegu. Zjeżdżamy do miejscowości Dolianova, skąd jedziemy już asfaltem bezpośrednio do Armungii. Droga prowadzi przez zupełnie opustoszały interior wyspy i mimo że jedziemy asfaltem, nie mija nas praktycznie żaden samochód. Zatrzymujemy się w bardzo małym miasteczku, w typowo włoskim domu „Su Carreri”. Znalezienie noclegów w Armungii wcale nie było proste, ponieważ górskie tereny Sardynii są słabo zaludnione, dodatkowo poza sezonem praktycznie nieodwiedzane przez turystów. Z Donatellą, właścicielką B&B w Armungii, udało się skontaktować przez WhatsApp, za nocleg ze śniadaniem (włoskim) dla dwóch osób zapłaciliśmy 65 euro. Rowery trzymaliśmy raczej bez obaw na tarasie przed domem. W miasteczku jest tylko jeden bar „Su Stentu” (pizza tylko mrożona), dlatego byliśmy niesamowicie szczęśliwi, że był otwarty jeszcze wieczorem i mogliśmy uzupełnić trochę kalorii, bo następnego dnia czekało nas prawie 2500 m przewyższenia.

Dzień 2: Armungia – Lanusei (87 km, 2400 up / 78 km, 2000 up)

Dzień drugi zaczynamy 8-kilometrowym asfaltowym zjazdem z pięknymi widokami. Kurtki puchowe to była najlepsza rzecz, jaką zabraliśmy na ten bikepacking, jak możecie zauważyć na zdjęciach, temperatury w marcu w górach Sardynii nie są zbyt wysokie... ale jest to zdecydowanie lepsza opcja niż letnie temperatury powyżej 30 stopni i tłumy turystów. Przez następne 8 km czekał nas za to gravelowy podjazd w słońcu, który pozwolił nam wystarczająco się ogrzać. Wyjeżdżamy na piękną przełęcz, na której nie spotykamy nikogo oprócz wielu stad kóz i krów. To właśnie poczucie pustki, cisza i spokój zrobiło na nas największe wrażenie w tej górskiej części trasy. Nie wiemy, jak wygląda to w sezonie turystycznym, ale poza sezonem wyspa jest w większości niesamowicie spokojna. Dzień drugi to około 20 km gravela, z czego większość to podjazdy, dlatego pokonanie ich zajmuje nam trochę czasu. Do pokonania mamy między innymi jedną drabinę nad ogrodzeniem obszaru wojskowego, na który można wjechać rowerem. Pierwsze miasto, do którego dojeżdżamy, to Perdasdefogu, gdzie znajduje się kilka barów, w jednym z nich zatrzymujemy się, by coś zjeść i poszukać hotelu na dzisiejszą noc. Oprócz pierwszego noclegu w Armungii wszystkie noclegi rezerwowaliśmy tego samego dnia (dzwoniąc) lub dzień wcześniej (rezerwując przez booking) i działało. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, co nas czeka, aby do tego hotelu dojechać – 17 km podjazd (w tym ścianka! 31% na samym końcu), a uświadomiliśmy sobie to, zjeżdżając serpentynami z pięknymi widokami przez miejscowość Jerzu. W tym momencie była już prawie 18, dlatego przydały się nasze lampki, bo już o 19 zrobiło się ciemno. Całe szczęście, że Włosi mają w zwyczaju dosyć późne jedzenie kolacji, bo dzięki temu nie poszliśmy spać głodni – w hotelowej pizzerii zjedliśmy przepyszną pizzę.

*Tego dnia można wybrać trochę krótszy wariant końcówki trasy, jadąc z Jerzu przez Ulassai, Osini i Gairo wtedy trasa ma 2000 m przewyższenia i 78 km. 

Dzień 3: Lanusei – Cala Gonone (94 km, 1500 m up)

Trzeciego dnia budzimy się na prawie 1000 m n.p.m., przez co temperatura nie zachęca nas do wyjścia z pokoju. Po kilku kilometrach wjeżdżamy na jeszcze wyższy punkt trasy, skąd widzimy horyzont aż po same morze. Następnie zjeżdżamy zupełnie pustym, wąskim asfaltem w pięknej scenerii przez około 10 km. Highlightem dzisiejszego dnia jest przejazd starą, opuszczoną drogą, która trawersuje góry aż do samej Talany. Widzimy kilka znaków o zagrażających powodziach i osuwiskach, więc prawdopodobnie to powód zamknięcia drogi dla ruchu samochodowego, i to już dobre kilka lat temu, ponieważ asfaltu zostało na niej niewiele. Spotykamy jedynie stado kóz i grupę Francuzów, którzy jadą podobną trasę, ale w przeciwnym do nas kierunku. Droga ma prawie 20 km i kończy się w malutkiej miejscowości Talana, gdzie znajdujemy otwarty bar bez zbaczania z trasy. Od tego momentu trasy krajobraz coraz szybciej się zmienia, a im bliżej wybrzeża jesteśmy, tym robi się cieplej. Przejeżdżamy jeszcze przez Ursulei; w razie potrzeby również można znaleźć tam bar. Zmęczenie po 3 dniach jazdy w górach daje nam się już we znaki i przejeżdżamy skręt na gravelową drogę, która miała zaprowadzić nas do Cala Gonone. Nie mamy już chęci wracać, więc jedziemy nad samo morze asfaltem, ale trasę można poprowadzić z dodatkową gravelową końcówką. Nie jest ona przez nas sprawdzona, a teren wygląda na trochę górzysty, dlatego dla mniej zdeterminowanych pozostaje również asfaltowy wariant, który jest równie piękny, zwłaszcza o zachodzie słońca.

Dzień 4: Cala Gonone – La Caletta (70 km, 800 m up)

Trzy dni w górach były naprawdę piękne, ale nie ma co ukrywać, że dosyć zimne, bo większość czasu byliśmy sporo metrów nad poziomem morza. Zmiana krajobrazu i ciepłe morskie powietrze niesamowicie nam się spodobały, a dzień czwarty zamienił się w świetny dzień na wybrzeżu. Na początek wita nas 4 km dosyć stromy podjazd, z którego roztacza się piękny widok na zatokę Cala Gonone, ale za to prawie jedyny tego dnia. Zdecydowanie polecamy zjechanie na plażę Cala Cartoe, zaraz na początku trasy, która jest absolutnie przepiękna, ukryta w niewielkiej zatoczce i poza sezonem zupełnie pusta. Zdecydowanie warto! Kolejne kilometry mijają bardzo szybko, jedziemy po przyjemnym, trochę piaszczystym terenie zaraz obok morza.

Dla stęsknionych za górami trasę można poprowadzić przez Siniscolę i tam znaleźć nocleg; jest to dobra opcja dla chcących wydłużyć sobie trasę następnego dnia.

Dzień 5: La Calletta – Olbia (60 km, 500 m up)

Dzień 5 to najszybszy i najkrótszy ze wszystkich naszych dni. Zorientowaliśmy się, że pociąg, którym mieliśmy wrócić na południe wyspy, chwilowo nie działa na jednym z odcinków i transport odbywa się autobusami zastępczymi. Teoretycznie nie było to problemem, ale mieliśmy dwa rowery i nie byliśmy pewni, czy możemy zabrać je do autobusu. Informacja na stronie mówiła, że nie... Pojawiliśmy się na dworcu w Olbii i zapytaliśmy o to, kierowca się zgodził, dlatego autobusem dojechaliśmy do Macomer, skąd już pociągiem dostaliśmy się z powrotem do Cagliari.

Bonus: Cagliari – Park Gutturu Mannu (78 km, 650 m up)

Po skończeniu Transardyni mieliśmy jeszcze 1,5 dnia w Cagliari, dlatego pół dnia przeznaczyliśmy na zwiedzanie centrum miasta (jest naprawdę ładne) i zjedzenie kilku gałek pistacjowych lodów (koniecznie spróbujcie te w Gelateria Vaniglia e Pistacchio na Via Napoli). 1 dzień przeznaczyliśmy natomiast na wycieczkę rowerową do Foresta Gutturu Mannu-Triccu. To ogromny park regionalny pokryty śródziemnomorskim lasem, przez którego dolinę biegnie rzeka Gutturu Mannu. Wycieczka w to miejsce urzekła nas przede wszystkim bardzo dobrą jakością gravelowej drogi, która biegnie wąwozem wzdłuż rzeki. To nasz ulubiony rodzaj szutrowej drogi: smooth and fast! Wyjeżdżamy z poziomu morza na 478 m n.p.m. S’Arcu su Schisorgiu i wracamy tą samą drogą, przejeżdżając przez położoną blisko wybrzeża Lagunę di Santa Gilla, gdzie można podziwiać stada flamingów. Ostatnie kilometry na Sardynii kończymy w porcie w Cagliari, podziwiając zachód słońca.

Podsumowanie

To, co najbardziej nas urzekło w bikpackingu na Sardynii, to bezkresne i dzikie drogi, którymi poruszają się jedynie miejscowi rolnicy dojeżdżający do swoich pastwisk, puste asfalty prowadzące przez góry i nadmorskie gravelowe ścieżki. Sardynię polecamy szczególnie poza sezonem wakacyjnym (wrzesień-maj), wtedy możemy w pełni cieszyć się różnorodnością trasy i nie spotykać tłumów turystów na wybrzeżu. Trasa będzie idealną opcją bikepackingu dla początkujących rowerzystów, jest w 100% przejezdna i nie wymaga zabierania namiotu ani dużej ilości jedzenia. Naszym zdaniem Sardynia jest nadal nieodkrytym i mało popularnym kolarskim celem w Europie, a jej potencjał bikepackingowy jest naprawdę ogromny. Jeśli planujecie tam podróż i potrzebujecie wskazówek, śmiało się z nami skontaktujcie w razie pytań!

Responsive Table
Day: 1
Distance: 84 km
Elevation gain: 1700 m
Accommodation: Armungia, Su Carreri B&B (contact via whatsapp with the owner +39 345 086 5059, on booking.com for at least 2 days booking), 65 euros
Food: Armungia Bar Su Stentu
Day: 2
Distance: 87/78 km
Elevation gain: 2400/2000 m
Accommodation: Lanusei, Hotel Ristorante Pizzeria Bosco Selene
Food: Capriccio bar in Perdasdefog and the pizzeria in the hotel (delicious!)
Day: 3
Distance: 94 km
Elevation gain: 1500 m
Accommodation: Cala Gonone, Affittacamere Casa del Sole
Food: Bar Sa Carrera in Talana
Day: 4
Distance: 70 km
Elevation gain: 800 m
Accommodation: La Caletta (lots of options to choose from) / Siniscola
Food: Orosei
Day: 5
Distance: 60 km
Elevation gain: 500 m
Accommodation: Return by train to Olbia
Food: Olbia
Day Distance Elevation gain Accommodation Food GPX
1 84 km 1700 m Armungia, B&B Su Carreri Armungia Bar Su Stentu Cagliari-Armungia
2 87/78 km 2400/2000 m Lanusei, Hotel Bosco Selene pizzeria in the hotel (delicious!) Armungia - Lanusei
3 94 km 1500 m Cala Gonone, Affittacamere Casa del Sole Bar Sa Carrera in Talana Lanusei - Cala Gonone
4 70 km 800 m La Caletta Orosei Cala Gonone - La Caletta
5 60 km 500 m Return by train to Olbia Olbia La Calletta - Olbia
Total 391 km 6800 m
Powrót do bloga

Zostaw komentarz