Gravelem przez hiszpańską Laponię, czyli bikepacking w Montañas Vacías

10 STYCZNIA, 2025 | JULIA TRZYSZCZYK

Trudno uwierzyć, że w samym sercu Europy wciąż istnieją miejsca takie jak Montañas Vacías (z hiszp. Puste Góry). Szacuje się, że na obszarze obejmującym dwa hiszpańskie regiony – Aragón i Castilla-La Mancha zamieszkuje zaledwie 7 osób na kilometr kwadratowy. To właśnie ze względu na tak małą gęstość zaludnienia i opustoszałość tych terenów powszechnie nazywa się je Hiszpańską Laponią. Kiedy usłyszeliśmy o tym miejscu i trasie gravelowej, która prowadzi przez te tereny, pomysł pojechania tam na bikepacking od razu nas zafascynował. Trasę Montañas Vacías stworzył i bardzo dobrze opisał Ernesto Pastor, a szczegóły można znaleźć na stronie https://montanasvacias.com. Pełna trasa liczy 680 km i prawie 13 000 m przewyższenia, ale jest zaprojektowana tak, że można ją łatwo skrócić lub wydłużyć, a całość jest w pełni przejezdna na rowerze gravelowym.

Podsumowanie trasy:

Dystans całkowity: ok. 420 km

Całkowite przewyższenie: 7500 m

Liczba dni: 5

Najlepszy czas na jazdę: maj - czerwiec, wrzesień - październik

Zakwaterowanie: hotele, opcjonalnie namiot

Wyżywienie: na jeden dzień

Skala trudności: 6/10

Pomysły na przechowywanie walizek rowerowych: Hotel Teruel Plaza

Nasi podróżnicy: @juliatrzyszczyk, @krystianwagnerr

Biker on gravel road with scenic background
Close-up of gravel bike with gear
Biker riding through rugged terrain
Bikepacking gear laid out on the ground
Scenic view of a gravel path with bike in the distance

Transport 

Przylecieliśmy do Walencji i mieliśmy 7 dni, aby przetransportować się z rowerami do Teruel i przejechać 420 km z 7500 m przewyższenia. Z Walencji do Teruel dojedziecie pociągiem, można zabrać rower, ale w każdym pociągu liczba miejsc na rowery jest ograniczona. My postanowiliśmy pojechać do Teruel prosto z lotniska, ze spakowanymi jeszcze rowerami, i tam zostawić kartony w hotelu (Hotel Teruel Plaza), w którym spaliśmy pierwszą i ostatnią noc.

Noclegi

Po bikepackingu na Sardynii stwierdziliśmy, że jazda na lekko daje nam dużo więcej radości niż zabieranie namiotu, dlatego postanowiliśmy spać wyłącznie w hotelach. Ten aspekt wymagał od nas najwięcej planowania, ponieważ Montañas Vacías są naprawdę puste! Praktycznie w każdej miejscowości hostel, w którym spaliśmy, był jedynym otwartym w okolicy. Spis wszystkich noclegów, z których my skorzystaliśmy, znajdziecie w tabeli na końcu bloga. Jeśli natomiast lubicie spać w namiocie, to Montañas Vacías są do tego idealne – bez problemu można znaleźć miejsce do rozbicia namiotu lub zawieszenia hamaka. Alternatywą są również noclegi w znajdujących się na trasie refugios - to murowane schrony znajdujące się bezpośrednio przy trasie, które, jeśli wieziemy ze sobą śpiwór i matę, sprawdzą się idealnie.

Śnieg w Hiszpanii?

Przejechaliśmy trasę zaraz na początku maja i kurtki puchowe zdecydowanie nam się przydały, bo wyjątkowo pogoda nie była zbyt hiszpańska – było około 15-17 stopni, a raz spadł nawet śnieg! Tak, dobrze czytacie, w majówkę w Hiszpanii spadł nam śnieg. Mimo wszystko wydaje mi się, że maj, czerwiec, wrzesień i październik to cztery najlepsze miesiące na przejechanie tej trasy. Tak czy inaczej, warto pamiętać, że poruszamy się w większości na wysokości 1200-1500 m n.p.m. (samo Teruel znajduje się na 915 m n.p.m.), co sprawia, że pogoda szybko się zmienia i jest nieco zimniej, niż moglibyśmy się spodziewać podczas pobytu w Hiszpanii.

Gravel, bocadillos i ….

Jeśli mielibyśmy podać trzy rzeczy, które najbardziej kojarzą nam się z Montañas Vacías, to będą: gravelowe autostrady, bocadillos w barach i totalna pustka. Kiedy jeszcze będąc w domu planowaliśmy trasę i zobaczyliśmy, że cała nasza trasa ma 80% gravela, byliśmy w szoku i trochę przerażeni, bo wiemy, ile czasu zajmuje przejechanie 60 km po szutrze. No chyba że jest on idealny… i takie są właśnie drogi w Montañas Vacías – to szutrowe autostrady, które da się serio szybko przejechać. 

Jedzenie

Warto wieźć ze sobą trochę zapasowego jedzenia, ponieważ naprawdę nie wiadomo, czy uda nam się znaleźć otwarty sklep lub bar. Mimo że na trasie w każdym miasteczku na Google Maps znajdziecie chociażby jeden bar, to na miejscu może okazać się, że jest on zamknięty lub po prostu został już zlikwidowany, bo jego właściciele się wyprowadzili lub zrezygnowali z jego prowadzenia z powodu zbyt małej liczby klientów. Większość barów, które odwiedziliśmy, była prowadzona przez starsze osoby, dlatego tym bardziej los tych małych lokali w przyszłości może być różny. My mieliśmy ze sobą batony na każdy dzień, żelki, zupki chińskie, kabanosy, a nawet paczkę makaronu i tortille, która uratowała nas trzeciego dnia rano, gdy okazało się, że jednak nie zjemy śniadania w jednym z hosteli, ponieważ właściciele pojechali zawieźć dzieci do szkoły w pobliskim mieście, oddalonym pewnie o kilkadziesiąt kilometrów. 

Dzień 0

Zanim wyruszymy na trasę Montañas Vacías, jedziemy na 20-kilometrową przejażdżkę wokół miasta, której głównym celem jest sklep i serwis rowerowy Surya Bikepacking. Tam możecie kupić oferowany przez Ernesto, twórcę trasy, zestaw „pamiątkowy” (papierowa mapa trasy, naklejki, naszywka z logo MV), z którego dochód przeznaczany jest na wyposażenie znajdujących się na trasie punktów z najpotrzebniejszymi rzeczami (dętkami, oponami, narzędziami rowerowymi itp.). Jest to świetna inicjatywa i warto ją wesprzeć. Dodatkowo, w sklepie Cristiny i Israela możecie dokupić np. butlę z gazem czy inne potrzebne na ostatnią chwilę przed bikepackingiem rzeczy. Właściciele są niesamowicie mili i zainteresowani historiami każdego ze swoich klientów, co możecie zobaczyć na ich Instagramie @suryabikepacking.

Dzień 1: Teruel - Orihuela de Tremedal (85 km, 1950 up)

Wyjeżdżając z Teruel, po zaledwie kilku kilometrach wjeżdżamy do highlightu Montañas Vacías, czyli pomiędzy czerwone, pofalowane wzgórza. Ze zdjęciami z tego miejsca wszystkim kojarzą się Montañas Vacías. Jazda kanionami po idealnej szutrowej drodze, widząc w oddali znikające miasto, sprawia, że trasa robi na nas świetne pierwsze wrażenie. Tego dnia na trasie mijamy Albarracín, miasteczko znane wśród wspinaczy, gdzie dzięki nim i turystom jest trochę życia. Tam udaje nam się zjeść obiad w Restaurante Prado po tym, jak złapał nas mega ulewny deszcz, który do reszty nas przemoczył. Na szczęście, jak tylko ponownie ruszyliśmy, wyszło słońce! Tego dnia śpimy w miejscowości Orihuela de Tremedal, miasteczku położonym na wzgórzu. Jest praktycznie opustoszałe – nie ma tu otwartych barów ani sklepów, a nasz hotel z daleka wygląda jak zamknięty. Mamy rezerwację z Bookingu i faktycznie zostajemy przyjęci. Nawet mamy w pokoju działające grzejniki, co jest, jak na hiszpańskie warunki, luksusem! Dzięki temu suszymy wszystko, co dzisiaj zmoczył nam deszcz.

Dzień 2: Orihuela de Tremedal - Checa (88 km, 1500 up)

Hotel, w którym spaliśmy, rano okazuje się tętniącym życiem barem, gdzie możecie zjeść śniadanie, a nawet… wypić do niego wino. Oprócz nas w barze o 8 rano siedzi już duża grupka mężczyzn, którzy do desayuno popijają czerwone wino i zastanawiają się, co tutaj robimy. Ruszamy dalej i zauważamy, jak z każdym kolejnym kilometrem bardziej oddalamy się od cywilizacji. Nie mija nas żadne auto, nie spotykamy też innych kolarzy. Pierwszym miastem jest Griegos, gdzie spotykamy więcej psów niż ludzi. Naprawdę, to miasteczko było bardzo dziwne… Siedząc w barze, wokół nas zebrało się jakieś sześć psów różnych ras. Oprócz tych psów i idealnych szutrów mijamy jeszcze posąg Jezusa ze śnieżynką na głowie. Ta śnieżynka, jak się okaże, nie jest przypadkowa… Noc spędzamy w miejscowości Checa, w hostelu prowadzonym przez starszego pana. Jest naprawdę przyjemnie i również mają ogrzewanie! Szczególnie że nocne temperatury utwierdzają nas w przekonaniu, że rezygnacja z namiotu była dobrą decyzją.

Dzień 3: Checa - Zaorejas (74 km, 1300 up)

Jemy śniadanie i ruszamy w kierunku młodszej siostry miejscowości Checa, czyli... Chequilla. To niesamowite miasteczko otoczone jest czerwonymi skałami i również wygląda na zupełnie opuszczone. Po kilkukilometrowym podjeździe zjeżdżamy do miejscowości Peralejos de las Truchas, gdzie znajdujemy pierwszy otwarty sklep. Możecie tam kupić świeże pieczywo, owoce, ser i wędliny, aby samodzielnie zrobić bocadillos. Pani pożyczyła nam nawet nóż i dała serwetki. To były chyba najlepsze kanapki, jakie jedliśmy! Kiedy na trasie jest tak mało możliwości zjedzenia czegokolwiek, każde jedzenie smakuje niesamowicie. Wjeżdżamy do parku Alto Tajo – od teraz będziemy przez kolejne kilometry jechać wzdłuż rzeki Tag. Ta najdłuższa rzeka na Półwyspie Iberyjskim ma swoje źródło właśnie w Montañas Vacías. Jedziemy przepięknym wąwozem, gravelową drogą, przez wiele godzin podziwiając zachwycające kolory rzeki. Na trasie mijamy też takie atrakcje jak wiszący most! Trasę tego dnia kończymy w miejscowości Zaorejas, gdzie śpimy w olbrzymim hotelu. Ponownie, prawdopodobnie jesteśmy jedynymi gośćmi.

*Tego dnia można również wydłużyć trasę, dojeżdżając do miejscowości Beteta, gdzie nocleg znajdziecie w barze La Hoz de Beteta.

Dzień 4: Zaorejas - Tragacete (80 km, 1300 up)

Celem kolejnego dnia jest miejscowość Tragacete. Tego dnia odpoczywamy trochę od gravela – pogoda nam nie sprzyja, pada deszcz, więc próbujemy jak najszybciej znaleźć miejsce na późne śniadanie. Dojeżdżamy do Valsalobre, gdzie starszy pan prowadzi mały bar. Oczywiście zamawiamy bocadillos, dwa cortado i Fantę limón – zestaw obowiązkowy. Przeczekujemy deszcz i na szczęście robi się słonecznie, więc w lepszych humorach ruszamy dalej. Po drodze jeszcze barraquito i cola w Betecie, a potem delikatnie zjeżdżamy z trasy nad Laguna Grande – całkiem ładne jeziorko. Później czekają nas jeszcze kilka podjazdów, piękne widoki i kłopoty z oponą, z której schodzi powietrze. Jakoś dotaczamy się do Tragacete, miasteczka trochę większego od poprzednich. Okazuje się, że akurat odbywa się tam zjazd profesjonalnych ekip kolarskich, które spadają nam z nieba – pożyczają nam strzykawkę do tubeless, której zapomnieliśmy. Dzięki temu udaje się uszczelnić przebitą oponę bez zakładania dętki. Nawet nie wiecie, jak bardzo nas to ucieszyło i jak abstrakcyjne to było – tam, pośrodku niczego.

Dzień 5: Tragacete - Teruel (93 km, 1450 up)

To właśnie tego dnia spadł śnieg. Jechaliśmy już prosto do Teruel, z krótkim przystankiem w barze w Frías de Albarricín. Był 1 maja – w Polsce świeciło wtedy słońce, a my marzliśmy w Hiszpanii. Było w tym jednak coś wyjątkowego i egzotycznego.

Podsumowanie

Montañas Vacías to bikepacking, który ma naprawdę świetny klimat, jest osiągalny dla każdego i pozwala przejechać atrakcyjną trasę w trakcie tygodniowego urlopu. Trasa prowadzi sprawdzonymi drogami i oferuje wyjątkowo przyjemne oraz satysfakcjonujące do jazdy szutry. Jest niesamowicie spokojna, nieco dzika, a jednocześnie daje ogromne ukojenie dla głowy.

Responsive Table
Day: 1
Distance: 85 km
Elevation gain: 1950 m
Accommodation: Orihuela de Tremedal, Hostal San Milan
Food: Restaurante Prado del Navaz
Day: 2
Distance: 88 km
Elevation gain: 1500 m
Accommodation: Checa, Hotel La Gerencia
Food: Restaurante Muela de San Juan
Day: 3
Distance: 74 km
Elevation gain: 1300 m
Accommodation: Zaorejas, Hotel Peñarrubia
Food: Shop in Peralejos de las Truchas
Day: 4
Distance: 80 km
Elevation gain: 1300 m
Accommodation: Tragacete, Hostal Serranía
Food: Bar Valsalobre Bar Jano, Beteta
Day: 5
Distance: 93 km
Elevation gain: 1450 m
Accommodation: Teruel
Food: Bar/Hostal Frías de Albarricín
Day Distance Elevation gain Accommodation Food GPX
1 85 km 1950 m Orihuela de Tremedal, Hostal San Milan Restaurante Prado del Navaz Teruel - Orihuela de Tremedal
2 88 km 1500 m Checa, Hotel La Gerencia Restaurante Muela de San Juan Orihuela de Tremedal - Checa
3 74 km 1300 m Zaorejas, Hotel Peñarrubia Shop in Peralejos de las Truchas Checa - Zaorejas
4 80 km 1300 m Tragacete, Hostal Serranía Bar Valsalobre Bar Jano, Beteta Zaorejas - Tragacete
5 93 km 1450 m Teruel Bar/Hostal Frías de Albarricín Tragacete - Teruel
Total 420 km 7500 m
Powrót do bloga

Zostaw komentarz